Jest to już trzeci mój start w maju - po I biegu Konstytucji w Supraślu (24/116), 2 Półmaratonie Białostockim (91/940). Odczuwam lekkie zmęczenie po dwóch poprzednich zawodach. Zwłaszcza połówka w Białymstoku dała mi lekko w kość - potrzebowałem regeneracji, czasu, aby mięśnie wróciły do pełnej efektywności.
Do Olecka dotarłem zgodnie z planem, wieczorem dnia poprzedzającego start, nazajutrz udając się do biura zawodów. Wydawanie pakietów szło sprawnie. Obyłem się jednak bez koszulki technicznej - zgłosiłem się jako zawodnik na listę rezerwową z uwagi na wyczerpanie miejsc. Najważniejsze jednak że mogłem wziąć udział - w końcu po to tu przyjechałem. Pogoda tego dnia zapowiadała się ciekawie - prognozy wieściły burze, smętne niebo, ogólnie sugerując nie wysadzanie nosa po za próg 4 ścian. Poranek pod względem pogody okazał się wyśmienity. Start, planowany na godzinę 11:00 zbliżał się coraz bardziej.
Próbowałem wtopić się w 'rozgrzewający się' tłum. |
Jak zwykle na początku, przytulnie. |
Grupa się rozrzedza po trzech kilometrach. Wzdłuż brzegu co chwila widać asekurującą łódkę z której obserwują nas ratownicy. Grzeje coraz mocniej. Całe szcęście, trasa jest przysłonięta linią drzew. Z nieba zaczynał lać się żar. Jeziorko sprzyjało ostudzaniu rosnącej temperatury.
Przyczajony tygrys wkracza do akcji. |
Na półmetku doganiam grupę z Maratonki Grajewo - kilku ciasno biegnących wspólnym tempem. Udało mi się być w ich towarzystwie jakieś dwie minuty, postanowiłem atakować jeszcze szybszym tempem i tak od ok. 7 km, idealnie prowadziłem 4:04 min/km.
Białystok jest wszędzie - przede mną zawodnik w koszulce Białystok Biega 2013. |
Przed sobą mam kolejnego biegacza. Co kilkadziesiąt metrów ginie mi z zasięgu wzroku, przez coraz większa liczbę zakrętów. Muszę przyznać, że dobrze pilnował tempo. Jednak gdy pojawiły sie wzniesienia na ścieżce, nieopodal tarasu widokowego przyrody, stopniowo czułem, że mam go w garści. Ścieżka wkroczyła na rogatki miasta i trasę wylotową, w sąsiedztwie urokliwego zajazdu w stylu rancza przeniesionego z tras wielkich autostrad Stanów Zjednoczonych - niestety nie zwróciłem uwagi na nazwę, ale miejsce wydaje sięgodne zatrzymania, przyciąga wzrok.
Mam przed sobą jeszcze dwóch zawodników, za cel stawiam sobie dobicie do upragnionej mety przed nimi. Pierwszego mijam na kolejnym podbiegu. Następny widać, że jest już bardziej doświadczonym biegaczem, początkowo oddalał się ode mnie. Byłem już na rezerwie sił. Ale w końcu postanowienie robi swoje... Mijam 11.5 km, RURA! Pędzę ile sił, tętno skacze mi już na 95 %.
Początkowo trzymamy się na równi. Tego dnia jednak to ja byłem mocniejszy, biorę zakręt, po którym mamy już ostatni, wymagający podbieg wraz z nawrotką na Metę na stadionie lekkoatletycznym, która również była miejscem Startu. Indywidualnie dokręcam finisz, nie mając już przed sobą nikogo... Dobiegam na metę w czasie 52 min 29 s. Dało mi to 16 miejsce w kat. Open ze 161 zawodników, oraz 9 w kat. M-20. Jestem zadowolony z wyniku jaki osiągnąłem. W zeszłym roku dałby mi 2 miejsce na podium, w kat. wiekowej. Jednak poziom biegania nieustannie idzie w górę... o czym świadczy 161 biegaczy na tle okrągłej setki z roku ubiegłego.
...i już można dumnie wypiąć klatę :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz