wtorek, 20 października 2015

Sport to nie wysiłek fizyczny, sport to styl życia

  Biegasz, pływasz, jeździsz rowerem, a może grasz w gry zespołowe, ćwiczysz na siłowni, jesteś pasjonatem nordic-walking, snorkelingu, curlingu lub innej mniej lub bardziej znanej dyscypliny sportu. Może masz aspiracje triathlonisty, lub dziesięcioboisty bo ciągle Ci mało. A może realizujesz się jako trójboista w sportach siłowych, akrobata, czy skoczek narciarski. Bez względu na rodzaj Twojego zamiłowania i motywację, ruszasz się więcej niż średni użytkownik powierzchni domowej kanapy operujący pilotem od telewizora. Co Was różni?
  Być może kiedyś sam, za namową, inspiracją oglądanej transmisji w TV, modą, spróbowałeś dyscypliny sportu, która prędzej czy później Cie wciągnęła. Zanim się obejrzałeś, nie wyobrażałaęs sobie tygodnia bez kilku litrów wylanego potu na treningu. Nie mogłeś oprzeć się uczuciu totalnego wyplucia, lub relaksu, któy zwykle nastaje po jakimkolwiek wysiłku fizycznym. Co się działo później...?


  Weszło Ci to w nawyk, zauważyłeś, jak za każdym tygodniem widzisz postępy, czy w wynikach, czy w wyglądzie, czy w granicy swoich możliwości. Poczułeś że żyjesz, że coraz mniej rzeczy wydaje się trudne. Zauważyłeś jak poprawiło się Twoje samopoczucie. Cieszysz się tym bo masz swoją niszę, w której się realizujesz, czy jako hobby, czy jako coś pierwszoplanowego w Twoim życiu. Pewnego dnia jednak, budzisz się rano, sponiewierany chorobą... Jesień... Wiatr, deszcz, chłód, przeszywający Twój kark poprzedniego dnia dał o sobie znać, zobaczyłeś, że nadszedł moment w którym Twój organizm mówi stop... Co dalej?



  Lekarz przypisuje Ci antybiotyk, a Ty przykuty do łóżka, masz w zanadrzu kilka dni przyjaźni z czterema ścianami. Nie możesz się ruszyć, grypa przejęła władzę na stanowisku dowodzenia. Jak na ironię za oknem robi się coraz ładniej, złota pora roku, pokazuje swoje oblicze, widzisz jak promienie słońca delikatnie przełamują smagane wiatrem wielokolorowe liście drze... Jak biegacz za oknem płynnym krokiem przecina horyzont, jak spacerowicze cieszą się tym co dla Ciebie jest na teraz zabronione. Jak rowerowicz odkurzył swój sprzęt zaskoczony powrotem letniej aury... I wtedy uświadamiasz sobie jedną rzecz, a mianowicie...



  Emocje, których doznajesz wprawiają Cię w niekłamane poczucie, iż to co robisz jest czymś, bez czego nie możesz żyć. Uświadamiasz sobie, że czas, poświęcany treningom, nie jest stracony. Wiesz, że to co dla jednych wydaje sie lekkomyślne, stratą czasu, wymysłem, dla Ciebie jest jednym z fundamentów życia. Gdy tak pod kocem odliczasz dni do powrotu na ścieżkę biegową, salę treningową, czy dowolne inne miejsce gdzie uprawiasz sport, który lubisz, dochodzi do Ciebie niczym eureka, prosta, zwięzła...

Sport to nie wysiłek fizyczny - sport to styl życia.

... i tu w miejsce choroby wstaw wymuszoną przerwę w treningu, a przekonasz się jak jest... :)
Pozdro!

sobota, 17 października 2015

Euforia Biegacza i życie na biegowym haju

  "Euforia biegacza (ang. Runner's High) – fenomen stanu euforycznego, pojawiający się podczas biegu długodystansowego lub innej długotrwałej aktywności fizycznej, powodujący zwiększoną odporność na ból i zmęczenie. Teoria euforii biegacza pojawiła się w latach 70. w USA na fali rosnącego entuzjazmu dla biegania, kiedy odkryto receptory opioidowe μ w mózgu."
- Cytując Wikipedię.

A jak to się przedstawia w rzeczywistości?

   Moje pierwsze treningi były dalekie od stanu jakiejkolwiek euforii. Ból nóg w czasie biegu i po, sapanie niczym XIX wieczna lokomotywa, zakwasy kilka dni później. Długo by wymieniać listę objawów, rodem z kolejki do gabinetu internisty. Z czasem stan ten jednak ustępował pozytywnym odczuciom. Po kilku tygodniach od początków (na dziś mojej niemal 3 letniej przygody z bieganiem), zaczęło pojawiać sie coś na wzór uzależnienia, im więcej minut, dystansu przemierzam, tym łapię bardziej dystans do zmęczenia i potu wychodzącego ze mnie z coraz większą intensywnością. Skupienie na zmęczonych nogach, myśli typu <tup, tup, tup... to ile jeszcze zostało mi do przebiegnięcia?> odsuwały się w cień, a na to miejsce niespodziewanie w roli głównej zaczął występować nastrój, który trudno opisać. Zmartwienia i stresy schodzą na drugi plan.


 Im więcej biegniesz, tym więcej dystansu nabierasz do rzeczywistości, która nieraz bywa brutalna. Im dłużej możesz, tym jeszcze więcej chcesz. Zaczynasz się zastanawiać, czy wszystko ze mną ok? Biegniesz dalej i widzisz jak jest przyjemnie. Zapominasz o wszelkich troskach. W butach masz dwie nogi, a za sobą dziesiątki widoków. Na pierwszy plan wchodzi pozytywne nastawienie. Zaraz po nim odkrywasz ile rzeczy staje się prostsze, a to co było nie do przeskoczenia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wydaje się jedynie progiem zwalniającym na osiedlowej drodze, który biegowym krokiem omijasz swobodnie jak syryjczycy węgierską granicę - no dobra bez podtekstów ;)


  Ten błogi stan trwa tak długo na ile potrafisz go utrzymać. Na ile pozwala Ci Twoje wytrenowanie, zdolność by upajać się nim, a może to na ile pozwala Ci Twój treningowy reżim. Ostatnio, przez intensywne starty ominąłem trochę tą świadomość <kim jestem i dokąd zmierzam>. Jednak dzisiejsze swobodne, nie planowe wybieganie dało mi tyle satysfakcji i przypomniało, jak ważne jest by znaleźć moment w którym trening daje prawdziwą radość, za którą idą w parze niekwestionowane korzyści zdrowotne. Warto spojrzeć na bieganie z tej strony, czy ma się napięty grafik, czy mnóstwo zawodów, czy wymówek, czy innych ciekawszych zajęć.

   Takie spokojne bieganie może przywrócić inne spojrzenie na rzeczywistość i to co przed treningiem wydawało się nie możliwe, nie raz, po jego zakończeniu staje się malutkie niczym cyferki godziny w rogu monitora. To wciąga, jednak wciąganie endorfin, to najzdrowsze uzależnienie jakie znam i nie zamierzam się z niego leczyć.




   Jak jest w Twoim przypadku? Ścigasz się z czasem, dystansem, ilością wyzwań jakie stoją przed Tobą każdego dnia. Możesz mieć inną motywacje, ale łączy nas jedno, jeśli doświadczyłeś tego chociaż raz, to doskonale wiesz czym jest ten fenomen 'legalnego narkotyku'. I oby tak dalej mocno trwał przyjmowany w każdej dawce. Dlatego zamiast próbować zrozumieć teorie z Wikipedii, czasem po prostu lepiej pójść pobiegać w rytm znanej pieśni - "przeżyj to sam" :)




PS.
A jeśli chcesz więcej teorii i tego skąd bieganie się wzięło zajrzyj też tu: Do zabiegania jeden krok - znajdziesz więcej teorii o motywach, dlaczego bieganie wpisało się w naszą ewolucję na dobre, a euforia po wysiłku, zachęca do powtarzania treningów.