niedziela, 12 marca 2017

Wyniki, przyjemność, zdrowie... co Cię motywuje?

   Poruszę dzisiaj temat motywacji i o tym, jak nasze nastawienie do sportu może wpływać na nas stymulująco lub demotywująco.  Bywa tak w ludzkiej naturze, że przyjemność jest najważniejsza, bo jako ludzie jesteśmy zaprogramowani na unikanie cierpienia. Często robimy coś najniższym nakładem sił i środków aby osiągnąć swój cel.
   Odkąd pamiętam, zawsze moim wzorem byli sportowcy z najwyższego szczebla. Gdy byłem małym brzdącem nie wierzyłem w siebie i swoje możliwości. W ich postawie widziałem coś wielkiego, marzenia, za którymi mogę podążyć. Brakowało mi jednak iskry do tego aby od najmłodszych lat iść ich śladami walcząc o marzenia bycia najlepszym. Miałem zostać piłkarzem, miałem. Od 16 roku życia zacząłem chodzić na siłownię. Wtedy moim idolem jak wielu innych 'pakujących' żelazo w bicki chłopaków był A. Schwarzenegger. Po 8 latach jednak coś się we mnie wypaliło bo nie widziałem celu. Wtedy przyszło bieganie, a po bieganiu triathlon, mimo, że bałem się pływać...
  

 Zmiana priorytetów


 
   Kręciła mnie rywalizacja, odkryłem to dość wcześnie (gry komputerowe gdzie liczyły się rekordy) a w życiu realnym dość późno (bieganie). A w zasadzie najbardziej kręciły mnie wyniki, gdzie czarno na białym mogę porównać się z innym i stwierdzić. No Kamil jesteś niezły!

Cały czas jednak czegoś mi brakowało. Nawet jak udawało mi się stawać na podium w kategoriach wiekowych czasem w Otwartych w biegach, a następnie gdy spełniłem marzenie o pudle w triathlonie - Volvo Triathlon Ełk. Coś się zmieniło...



 
 
Zmiana nastawienia

   Od kilku miesięcy staram się realizować plan przygotowawczy do sezonu startowego 2017. Mam w planie zaliczenie całego cyklu Volvo Triathlon Series. Jest to pierwsza seria zawodów na szczeblu ogólnopolskim do której podejdę. Mam z tyłu głowy jednak inną motywację. Na treningach nie wylewam z siebie już siódmych potów. Owszem treningi są intensywne. Jednak teraz staram się odczuwać z tego więcej frajdy. Jak to się stało? Zabrakło mi w tym co robię pewnego luzu, swobody. W 2015 roku miałem ciąg 6 tygodni zawodów pod rząd. Bieganie na max co weekend. W 2016 przed biegiem Hajnowska Dwunastka i ostatnimi zawodami w sezonie zrezygnowałem. Moja głowa odmówiła wyjścia na trening, a ciało mimo regeneracji było w podobnym marazmie. Sport w końcu ma być również przyjemnością, jeśli nie mam z tego chleba, a przygodne nagrody i nie walczę o Igrzyska Olimpijskie. Czasami jednak ego wraz z ambicją nakazują aby zawinąć rękawy i cisnąć, cisnąć, cisnąć... O ile oba podejścia są skrajne - albo przyjemność, trening dla relaksu, niczym bujanie na hamaku nad mazurskim jeziorem albo wyniki na treningach w stylu zajazd nóg jak orką po polu. Czy można te bieguny połączyć?


Łączenie przyjemności z wynikami 

  W ostatnich miesiącach jednocześnie uczę się tego, że trening to nie tylko odfajkowanie kolejnego przystanku do zrobienia wyniku. To jest oczyszczanie. Oczyszczanie ścieków codzienności z własnej głowy, z napięć, stresu, trudnych emocji. Sport na poziomie rywalizacji i zdobywania najwyższych celów to często wyparcie emocji które są w nas - odkładamy pewne emocje, przeżycia na bok, związane z szarą codziennością lub próbujemy od nich uciec. Czy to dobrze? Moim zdaniem i tak i nie - to zależy od naszych priorytetów.
Nie zawsze tak musi być, że liczy się wynik, miejsce, życiówka, zrobiony dystans - pierdyliard IronManów, 10 x Ultra po Himalajach, bo wtedy to lepiej brzmi. Można też cieszyć się bieganiem, pływaniem, jazdą na rowerze bez parcia. Można też cisnąć po wynik. Uważam jednak i staram się to wprowadzać w życie coraz częściej - najważniejsza jest równowaga - radość z wyników oraz przyjemność z samego uprawiania sportu przy czym dla każdego te dwie skrajności mogą istnieć oraz wzajemnie się nie muszą zazębiać czy przenikać. Odkryłem, że taki sposób jest dla mnie najbardziej korzystny, najbardziej służący...


A jaka jest Twoja motywacja? 
Wynik, przyjemność, zdrowie, wyżycie się... a może coś ekstra?