środa, 6 lipca 2016

Susza w Suszu, czyli... MP grup wiekowych w Triathlonie

Mistrzostwa Polski Grup Wiekowych w Triathlonie, 25.06.



  Start z wody. 551 osób płynących w jeziorze to była mieszanka łokci z kolanami. Po chwili zawodnicy zaczęli płynąć już na połowie szerokości jeziora aby nie dostać w nos. Ja sam trochę pogubiłem się z nawigacją i wyszedłem na brzeg po 15:21 min co było 225 czasem - dzielę więc tort na pół :)
   Rower z dokładającym zmęczenia, bocznym wiatrem, pierwsze 5 km ze średnią 30 km/h to był dla mnie wynik rekreacyjny i mocno niepokojący, jak się po niedługiej chwili okazało, jechałem początek pod górkę, zaraz nastąpiła nawrotka i można było już kręcić prędkość do 50 km/h by nadrabiać średnią 3:->
Dystans roweru to niecałe 20 km - zaliczone w 33 min 15 s. Schodząc z roweru miałem 86 czas w tej konkurencji.
   Wiedziałem już, że pora na pogoń za króliczkiem, czyli dalsze nadrabianie strat. Żar z nieba zaczął studzić mój zapał. Wisienką na torcie było 6 kilometrów po patelni dookoła jeziora. Bruk, a raczej teflon oddawał dobrze ciepło, bowiem Celcjusz kwitł na poziomie 35 kresek. Szału ni ma, jak tu się ścigać?


   Zawodnicy stawali, maszerowali, wątpili w siebie. Dużo pomogły punkty nawadniania z gąbkami, lodem, natryskami.
   Cały bieg to był jeden wielki ciagnący się kryzys od punktu A do punktu B na tętnie bliskim maksymalnego.
A przy okazji dopadły mnie myśli aby rzucić cały ten triathlon w cholerę. Zwalczanie tych 'demotywatorów' kosztowało mnie sporo psychologicznej waluty, a każda minuta zamieniała się w godzinę. Przez chwilę więc mogłem w końcu poczuć, jak to jest wydłużyć dobę, której zawsze brak. Jednak nie było najgorzej, super doping, wrzawa kibiców pozwoliła dusić tempo poniżej 4 minut na kilometr do końca.
  Finiszowałem z 11 czasem biegu, 6 km przebiegłem w 22 min 41 s. Przekraczając metę niektórzy zawodnicy padali jak muchy.

Od 225 miejsca z wody nadrobiłem 138 pozycji zajmując 68 lokatę z 551 startujących. 
12 miejsce w kat. Wiekowej.
Woda: 15:21 min (225)
Rower: 33:15 min (86)
Bieg: 22:41 min (11)
Czas całkowity 1h 16min 52 s.

   Z tego wszystkiego najlepsze było to, że zapomniałem butów rowerowych. Rower wstawiłem o godz. 11, miałem 2 h do startu żeby wyrobić się i wrócić po nie do ośrodka. Problem w tym, że w tym czasie zamknięto drogi na czas innych zawodów. Poszedłem zatem na komendę zapytać czy można coś z tym zrobić. Funkcjonariusz wezwał kompana z drogówki, by przekazać mu, że na moje nazwisko ma puszczać kierującego dalej. Dzięki temu nie musiałem na zawodach jechać rowerem w butach biegowych i zdążyłem uratować sytuację. A takie chwile pokazują, że można trafić na dobrych ludzi.
   Impreza sportowa łączyła się z koncertem Red Lips (z pasta party) zespołu Coma, w niedziele startowali zawodnicy na dystansie 1/2 Ironman, w tym 9-ciu Nadaktywnych, mając nieco lżejsze, ale też piekielne warunki startowe. Pakiety startowe - organizator pokazał tu, że jak się chce to można zorganizować zawody na bogato i z rozmachem.
Pasta party, zaplecze gastro, mini expo triathlonowe, piękne okazałe medale, postawa organizatora, cała otoczka ze spikerem nakręcającym nieustannie emocje, zasługują na wyróżnienie.
Z pewnością w kategorii mądrej promocji gminy, a nie będzie stwierdzeniem na wyrost - zawodnik mógł tu poczuć się jak król.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz