niedziela, 12 kwietnia 2015

Motywacja: niesamowita historia Cliffa Younga, który dokonał niemożliwego.

   W Australii odbywa się ekstremalny ultra maraton z Sydney do Melbourne. Ma on 875 km długości, słownie osiemset siedemdziesiąt pięć kilometrów. To nie jest pomyłka. Normalny maraton ma 42.195 km. Jednak ten Australijski mało kto jest w stanie przebiec, bo to najbardziej wyczerpujący maraton na świecie. Biegnie się przez Australijskie bezdroża, w upale, czasem w deszczu i błocie. Odległość prawie tysiąca kilometrów jest wprost niewyobrażalna. Ten maraton przebiega elita elit biegaczy. Każdy z nich przygotowuje się latami do startu, gdyż jest on morderczy. Stoją za nimi potężne koncerny, które sponsorują ich przygotowania. Bieg trwa około 6 dni. Przebiegłem raz maraton w Toruniu i Ci którzy biegają, wiedzą jaki to wysiłek.
  Wracając do historii - jakim zdziwieniem dla reporterów było pojawienie się na starcie starszego Pana w gumiakach i kombinezonie roboczym. Wszyscy myśleli, że ktoś sobie żarty robi i to tak dla zabawy podstawił takiego 'przypadkowego gościa'. Ten jednak niczym niezrażony podchodzi do stolika po numer startowy. Ma 61 lat, kat. M-60. Dziennikarze pytają go o to skąd się wziął i czy naprawdę zamierza wystartować w biegu. On mówi, że oczywiście, że biegnie, jest z rancza pod Melbourne gdzie hoduje owce i ziemniaki. Pytają kto go trenował, mówi że w jeśli już ktoś to jego 91-letnia matka. Nie było ich stać na konie czy traktor, więc musiał zaganiać owce na własnych nogach.
  Opowiada, że ma 2000 akrów ziemi i 2000 owiec. Kiedy się rozejdą to trzeba je zagnać. Trzeba to na pewno robić, jak zbliża się burza. Dlatego on niekiedy biega 3 dni żeby je wszystkie zapędzić. Dlatego skoro może biegać 3 dni, to dodatkowe 2 dni nie robią żadnej różnicy.
I pobiegł.


  Wszyscy się z niego śmiali, bo wyglądał śmiesznie. Biegł jakby miał zaraz się przewrócić, jak totalny amator. Obserwowano go obawiając się, że umrze pierwszego dnia na trasie. Ci najlepsi z najlepszych biegaczy wiedzą jak ważna jest regeneracja po tak morderczym biegu. Potwierdziły to badania medyczne i fizjologowie. Dlatego przeznaczali przynajmniej 6 godzin na dobę na to aby się wyspać, zregenerować i następnego dnia móc biec dalej.
Nasz bohater, jednak nie szedł spać. Bo nikt mu nie powiedział, że powinien.
Biegł swoim dziwnym powłóczystym krokiem, rękami też ruszał jakby był inwalidą. Kiedy przebiegł jeden dzień, ludzie zdali sobie sprawę, że to nie jest żart. Cała Australia zaczęła mu kibicować, ale głównie obawiano się o jego życie. Dziennikarze na początku go wyśmiewali, ale zobaczyli jaki entuzjazm wywołuje na trasie i jak jest serdecznie witany i dopingowany.
  Drugiego dnia nadal jest na samym końcu, jego przeciwnicy idą spać na kolejne 6 godzin. O dziwo Cliff nadal żył i mało tego, miał siły aby machać ręką pozdrawiającym go kibicom.
Kiedy dobiegł do Albury dziennikarze zapytali jaką ma taktykę na resztę wyścigu. Odpowiedział, że po prostu ma zamiar biec tak długo, aż dobiegnie do mety, bez spania!
  Trzeciego dnia wyprzedza kilku zawodników i nadal nie śpi. To samo 4 dnia. Piątej nocy wyprzedził największym biegaczy świata, którzy latami trenowali pod okiem specjalistów, byli specjalnie odżywiani i regenerowani. Wyprzedził wszystkich nie śpiąc ani godziny. Dobiegł na metę poprawiając rekord trasy o 9 godzin.
  Na mecie witały go tłumy, ludzie przecierali oczy ze zdumienia, skakali z radości i niedowierzania.
Dostał nagrodę w wysokości 10 tys. dolarów, co go zaskoczyło bo nie wiedział, że jest nagroda. Powiedział, że w wyścigu było 5 biegaczy twardszych od niego i to oni zasługują na nagrodę. Dał każdemu po 2 tys, samemu nic nie zostawiając. Ludzie w Australii oszaleli na jego punkcie.
  Przebiegł ten ultra maraton w 5 dni, 15 godzin i 4 minuty. Nie wiedział o tym, że powinien spać w nocy. Mówił, że wyobrażał sobie podczas biegu, że zagania swoje owce do zagrody przed burzą.
Ten Pan zrobił to w 1983 roku, nazywa się Cliff Young. Jego imieniem Cliff Young Shuffle nazwano krok którym biegł.

W kolejnych edycjach tego maratonu, kilku najlepszych wygrywało, dzięki jego technice. Od tej pory uczestnicy tego maratonu nie śpią. Jak się okazało powłóczysty krok chronił jego stawy i był mniej obciążający dla organizmu.

On odniósł ten sukces, bo nie zważał na to co inni mówili. W ogóle go to nie interesowało czy zrobienie tego co zrobił jest możliwe czy nie. On po prostu robił swoje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz