Całość rejsu poprzedzała wieczorna impreza, tak się złożyło ilość tematów do rozmowy narasta wraz z głębokością przepływanego jeziora. Co ma piernik do wiatraka? A no to, że w tym momencie boję się wypływać, pływać, być w w wodzie gdzie stopy nie dotykają dna. Gdzie nie mam kontroli nad sytuacją, bo pływać umiem jedynie żabką prezydencką. Gdzie jak z naszej łódki wystają kawalerzy niczym dojrzałe kiełki z parapetowej doniczki - dosłownie - jest przeładowana, stąd podkręcam się jeszcze bardziej w obawach, myślach, że coś złego się stanie. Nie szkodzi to jednak aby wspólnie w myśl grupowej odwagi zrobić coś spontanicznego i wypłynąć tam, gdzie w razie wywrócenia łódki jest 'po ptokach' - przynajmniej w moim odczuciu.
Z całego tego rozentuzjazmowanego (lubię to słowo) towarzystwa czułem się jak słoń w składzie porcelany. Lekko mówiąc wyglądałem nieswojo, a w środku roznosił mnie potworny lęk. Jak dorosły facet może czuć coś takiego? Przecież jestem na bezpiecznej łódce! To się nie mieści w głowie! Jeśli miałbym porównać wrażenia z filmu 'Demon' (thriller polski - polecam) to w wyobraźni kręciłem jego sequel! Sparaliżował mnie nieracjonalny strach, czułem, że narasta z każdą chwilą, a ja nie mogę nad nim zapanować... Jakie było moje zażenowanie, gdy koledzy zaczęli podkręcać atmosferę, roztrząsać tą łódką... Czułem się z tym okropnie...
Taki zestrachany wody byczek ze mnie był :P |
Październik 2011 pierwszy przełom. Zapisuję się na kurs młodszego sternika motorowodnego, tj. kurs po którego ukończeniu mamy uprawnienia do sterowania łodziami motorowymi 'motorówkami'. Poznaję teorię, ciekawe historie na wykładach o wyprawach żeglarskich, wilkach morskich, 'kisielku' jako ulubionej żeglarskiej pozycji menu - 'dumny paw' zamieniamy na 'paw' jako formę wyrazu resztek pokarmu wskutek zgwałconego błędnika przez kołyszącą się długodystansowym rejsem łódź. Szybko postanawiam przyswoić teorię. Pierwsza godzina praktyczna pływania w połowie października na zalewie dojlidzkim, temperatura powietrza jakieś 6 stopni. Czuję stresa jak stąd do Neptuna, gdzieś w okolice tej planety, Neptuna zaś, jako mitycznego boga wody w tym momencie wezwałbym aby usiadł mi na ramieniu i wbił do głowy oprogramowanie pt. "zrobię to". Nauczyłem się kilka rodzajów węzłów cumowniczych, ratowniczych, znaki i zasady w ruchu wodnym itd. Postanawiam odrazu zrobić patent starszego sternika. Po egzaminie teoretycznym, był praktyczny, oba zaliczone! Hurra!*
Listopad 2013 pierwsza nauka pływania. Zapisałem się na doskonalenie pływania. Pierwsze zajęcia - po wypłynięciu na basenowe 3 metry paraliż. Daję radę przepłynąć dwa baseny, kiedy tydzień wcześniej przebiegam Maraton. Coś mi tu nie gra. Po kilku lekcjach czuję rezygnację... ramiona, nogi w miarę zaczęły układać się do kraula, ale ja nadal czułem się w wodzie nieswojo. Trzy miesiące później jednak dałem radę przepływać 30 basenów! Czułem się jak następca Neptuna :)
Grudzień 2014 filmik z Ironman na Hawajach:
Oglądałem to jakieś kilkadziesiąt razy i nigdy mnie nie znudzi. Cały czas wywołuje we mnie wzruszenie. Gdzieś w głowie kiełkuje myśl... może triathlon?
Kwiecień 2015 zapisuję się do Stowarzyszenia Nadaktywni o profilu triathlonowym. Szlifuję pływanie.
Czerwiec 2015 zapisuje się na Triathlon w Białymstoku. 750m pływania/20 km rower/5 km bieg. Triathlon ukończony, kiełkujące marzenie spełnione!
Czerwiec 2016 biorę udział w Mistrzostwach Polski w Triathlonie w Suszu na dystansie sprint zajmując 68 miejsce.
Sierpień 2016 przepływam jezioro Studzieniczne wpław. Koledzy na łódce, a ja płynę kraulem, 750 metrów za mną... 20 metrów głębokości pode mną, a tam dno i wodorosty brr :)
Teraz cofnijmy się do 2011 roku na wodzie. Gdzie strach, lęk panował nade mną, a jedyną drogą przeskoczenia go było starcie, pełne zaciskania zębów, walk w głowie. Często pewnie niepotrzebnych. Dzisiaj mówię sobie w myślach, że 'zrobię to, bo oczekuję najlepszego' i to robię.
Irracjonalność obaw zdumiewa mnie po dziś dzień ilekroć myślami wrócę do tamtych czasów. Dzisiaj to jest melodia przeszłości, za mną już 6 triathlonów w tym, w Ełku 3 miejsce w kat. wiekowej. Za mną Jakieś 100-200 kilometrów przepłyniętych w basenie i wodach otwartych. W planach na kolejny sezon start w triathlonie na dystansie 1/4 IronMan - 950 m pływania/45 km rowerem/10.5 km biegu. Dobra, koniec uprawiania auto-wazeliny. Przejdźmy teraz do sedna.
Na tym przykładzie drogi czytelniku pokazuję Ci, że wszystko jest w Twojej głowie, jak decyzja o tym, czy przebiegniesz maraton, skoczysz na bungee, pojedziesz w tripa rowerem wzdłuż polskiego wybrzeża, wyrwiesz ósemkę, wyciśniesz 200 kg na klatę, nauczysz się lepić pierogi, albo łowić karasie. Nie ma dużych i małych lęków. Nie ma żadnej miary aby te lęki oceniać, klasyfikować. Jedynie Ty sam to czujesz, wiesz co Cie przerasta, głęboko w sercu pragniesz się z tym zmierzyć, czujesz, że wystarczy krok. Robisz to, to są Twoje małe sukcesy które Cię budują.
Dlatego... pozwól sobie zostać architektem, wyobraźnię zamień w rzeczywistość i działaj bo najlepsza chwila by zacząć budować właśnie się zaczęła :)
Zanim cały ten przełom nastąpił, pewnego wieczoru pełnego zamyślenia powiedziałem sam do siebie:
Orły przelatują nad zwątpieniem, więc opuszczaj gniazdo i do dzieła!
*od tego czasu, do dzisiaj ani razu nie miałem okazji popływać motorówką :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz