wtorek, 3 lutego 2015

Potęga wyobraźni i sen o bieganiu...

Macie czasem sny?
Śniło mi się dzisiaj, że przeniosłem się do czasów podstawówki, gdzie brałem udział w teście biegowym na dystansie 60 m. Jak to na lekcji w-f taki sprawdzian był zwykle zorganizowany na szkolnych korytarzach. Żeby było ciekawiej wszyscy rówieśnicy byli dorośli, tyle że przenieśliśmy się z powrotem w realia podstawówki. Mój czas na 60 m pamiętam, że był w okolicach 8.2-8.3 s w anno domini 99' :D Testy w bieganiu, kiedyś to był dla mnie jedne z najbardziej stresujących momentów w szkole. Problemem była możliwość rozpędzenia się, bo zawsze na końcu biegu była sala, hamująca gwałtownie finiszującego uczniaka. Sam fakt, ze korytarz, jak to korytarz, ktoś mógł w tym czasie wyjść w czasie lekcji z sali i krótko mówiąc przybić blachę witryną drzwi biegaczowi. Ciekawe jak te realia, spostrzeżenia i obawy przeniosły się w sen, który był trochę przerysowany mocą wyobraźni.
Cała grupka uczniów ulokowała się po jednej stronie korytarza. Ciekawe, że jak wspomniałem, były to same dorosłe chłopiska :D Na drugim końcu na stołku siedzi wuefista. Za czasów szkolnych był przypakowany, ale w śnie wyglądał jak zielony hulk w czapeczce (bohater kreskówki) :D Powiedział, że jak nie wyrobimy się wszyscy w 45 min. z zaliczeniem to mamy kosy - wszyscy wyobrazili sobie wtedy wielkie maczety i goniącego Hulka za nimi. Więc nie przebierając w środkach na samą myśl wszyscy pobiegli razem :D Hulk się delikatnie mówiąc wk***ił i tak tupną nogą, że zabite gwoździami okna (na czas zimy żeby dzieciaki nie podbierały śniegów z parapetów były zamknięte) otworzyły się, a przez nie zaczął wiać porywisty wiatr. Wszyscy padli skuleni jak na wybuch bomby. Wtedy Hulk podszedł, zmierzył wzrokiem, spokojnym głosem oznajmił. Spokojnie dzieciaki (leżą dorosłe chłopy :D) - To tylko w-f. Wówczas wszyscy wróciliśmy z powrotem na linię startu... I kolejno wg. dziennika biegniemy.
Kilka minut z umówionych 45 na zaliczenie minęło bezpowrotnie... Tymczasem... Każdy z nas biegnie baaardzo powoli, sekundy również zwolniły - wszystko wygląda jak w podwojonym trybie slow motion. Ciekawe były wyrazy twarzy smagane oporami powietrza... Przychodzi kolej na mnie... Nagle ŁUP! Ktoś z bocznej sali otwiera drzwi ii... mówi: -teraz macie utrudnienie, bo bedziemy naprzemiennie otwierać drzwi, kto wpadnie ten nie dość że dostanie kose ze sprawdzianu to jeszcze rozbije nos. Wtedy ta presja z perspektywą kosy i zaliczenia przerodziła się w mega power... I gdy wystartowałem biegłem, biegłem i biegłem, drzwi które był otwierane był dla mnie niewidzialne, gdyż na początku odbierałem je jako przeszkody do osiągnięcia celu na końcu którego siedzi Wielki Hulk - chcesz do niego dobiec i zmierzyć się ze strachem, aby osiągnąć sukces, ale jednocześnie wyrastają na drodze różne przeciwności losu... Tak przemykając przez te drzwi czułem się jak duch, gdy one się pojawiały, ja byłem nad nimi, gdy znikały, pojawiałem się odrazu... I gdy dobiegałem już do mety... ALARM! Budzika...
...Wstałem, zjadłem śniadanie, poszedłem pobiegać. Pomyślałem. Taka abstrakcja a ile w tym prawdy. Meta, cel, marzenie które chcemy zdobyć, często ma na swej drodze różne utrudnienia, koniec drogi z kolei wydaje się nieznany, nieprzewidywalny i często się go boimy... Jednak tylko wtedy gdy zdołamy odrzucić wszelkie blokady, które mamy w umyśle możemy osiągnąć to co wykracza po za nasze sny :) Tą optymistyczną myślą pozdrawiam wszystkich biegających czytelników :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz