Sobota, godz. 9.30, Rynek Sienny przy ul. Młynowej. Dycha z okazji Narodowego Święta, przy okazji 500 lat województwa Podlaskiego, 25 lat Kamila Kołosowskiego (7.11 moje urodziny). Okazja goni okazję, a Świętem przegania :) W każdym razie, postanowiłem wziąć udział w tym roku jeszcze w tych zawodach. Miało być raz, a dobrze, 22.IX na Białystok Biega. Nie mogło się na tym jednak, ot tak po prostu skończyć. Starty w zawodach wciągają, adrenalina im towarzysząca przerasta wyobrażenia, stan w jakim znajduje się umysł i ciało w takiej chwili trudno jest porównać z czymś innym. Osobie, która nie poznała smaku sportowej rywalizacji, może to sie wydawać powierzchowne, niby takie sobie nic. Pobiegną, dobiegną, zmęczą się. Czytać, mówić < robić, przekonać się. Znak przewagi umieściłem, nie po to, by podważać wartość tych opcji. Dlatego, bo START właśnie jest to coś co warto zweryfikować, przekonując się na własnej skórze, wystarczy chcieć.
Ja ponownie chcę, ponownie stawiam sobie cel. Pobije czas z ostatnich zawodów o okrągłe 15 sekund. By tego dokonać, będę musiał wspiąć się na Wyżyny (a bieg prowadzi przez Zielone Wzgórza przyp. redakcja :-). Trasa początkowo ciągnie poprzez ścieżki rowerowe, ulicami Kopernika, Hetmańską (przyjemne zbiegi na rozpęd...), Zielonogórską, Sikorskiego, głębokim wirażem Kołłątaja, z metą na ul. KEN. Druga część zatem to już stopniowe podbiegi - mówiąc bardziej obrazowo, ukształtowanie terenu na trasie przypomina lejek. Trzeba będzie zatem odpowiednio dobrać taktykę, żeby nie wypstrykać się za mocno - osiągając założony pułap 42 minut. Mówiąc o taktyce na myśl nasuwają się jak z automatu, obrazki z poprzednich zawodów na '10', gdy od startu kilku biegnących pomyliło chyba długie dystanse ze zwięzła prostą teleportowaną z bieżni stadionu - wyskakując jak konie wyścigowe z lejców, aby później czterema literami ogrzewać uliczne krawężniki 100 % tętnem. Brzmi zabawnie, a łatwo podpalić się chęcią pokazania swojej mocy.
We wtorek późnym wieczorem, mimo deszczu, zmęczenia zabieganym dniem, zrobiłem rozbieganie na poziomie OWB1. Warunki niezbyt sprzyjające chęciom i zamiarom. Wykonanie zadania podniosło jednak moje skołatane myśli do pionu. Nawilżenie z nieba sprawdziło mój pulsometr pod kątem wodooodporności, jak się okazało sprawował się bez zarzutu przez cały trening - producent nie przekłamał co do jego szczelności.
Zegarek z powodzeniem przeszedł deszczowy chrzest. |
Do zobaczenia na Starcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz