Słowem emocjonalnego wstępu - sam się sobie dziwię, pisząc ten otwierający
post, że po 365 dniach od początku nabierającej żwawego tempa
przygody biegowej, wraz z litrami przelanego potu, zmaganiami z trudami
treningów, towarzyszącym im eksplozjom endorfin, chwilom radości z totalnego
zmęczenia... nadejdzie moment, w którym stwierdzę 'to jest czas kiedy moje
myśli, fantazje, spostrzeżenia wygłodniałe są miejsca gdzie będą mogły
spokojnie rozkwitać'. Mam przeczucie, że miejsce to jest idealną do tego
szklarnią, mój zapał by tu pisać - żyzną ziemią, pobudzającym słońcem zaś będą wszyscy
Ci, którzy poświęcą swój cenny czas zaglądając tu by przeczytać moje obserwacje,
przeżywając wraz ze mną doświadczenia ze startów w zawodach, czy treningowych
przygód. Niektóre o wartości sentymentalnej, humorystyczne, inne analityczne, bardziej
przyziemne, ale własne, widziane moimi oczami. Każde kolejne będę tutaj przedstawiał,
mam nadzieję w jak najbardziej przystępny sposób - będę prowadził serie wpisów pt. 'Retrospekcje' 'Nieznośna lekkość butów' 'Biegiem w przyszłość', przeplatając je tym co wena przyniesie.
Wierzę, że mój punkt widzenia, zmotywuje tych, którzy szukają zapału, zainspiruje tych, których dopadnie monotonia. Postaram się rozbudzić
ciekawość tych, którzy otwierając przeglądarkę zainteresują się tematem
biegania i w mniej lub bardziej świadomy sposób zajrzą tu aby wspólnie ze mną poznać
przygodę pt. 200 Procent Tętna*.
Oficjalnie zatem poszerzam społeczność biegaczy-blogerów (lub blogerów o
zacięciu biegowym), pełnych wolności jaką zapewnia ta najprostsza forma ruchu.
Zaspokajając ciekawość świata i poznawania 'nowego' - postaram się również
ukazać perspektywę innych sportów, aby urozmaicić nurt główny - stąd tytułowa
dwusetka - coś więcej niż bieganie!
Gotowi? START! |
Nazywam się Kamil Kołosowski. Jak wspomniałem moja przygoda z bieganiem zaczęła się rok temu, nieustannie nabierając tempa. Wszystko nastąpiło w momencie wszechobecnej rutyny, która mnie dopadła podczas kolejnych miesięcy monotonnych treningów siłowych. Urozmaicałem czas przejażdżkami rowerowymi, które nadal mają miejsce - zawsze ku nadarzającej okazji. Dawały mi one mnóstwo radości i uczucie zmęczenia - spełnienia w myśl zasady free-cycling. Mój aerobowy głód był jednak niezaspokojony. Coraz częściej nogi wyrywały mnie na piesze wędrówki ze słuchawkami w uszach. Czułem że potrzebuje w swoim życiu czegoś co mnie pochłonie, co pozwoli mi się odłączyć od obowiązków dnia codziennego.
Wkłądając po raz pierwszy biegówki, pojawiło się uczucie: lekkość, elastyczność, nogi same mnie niosą! Udałem się na bieżnie by jak najszybciej je przetestować. Pierwsze treningi to brutalne zderzenie mojej lekkości z rzeczywistością (100 kg wagi)... marszo-biegi na bieżni przeplatane przerwami na łapanie ciężkiego oddechu. 10 km w godzinę był to dla mnie kosmos, coś nierealnego. Po fazie wstępnej, 9 kg za plecami, w lutym 2013 nastąpił pierwszy trening na podwórku - po 'śnieżnym dywanie', mimo kryzysowych momentów i zniechęcenia, wytrwałem pokonując własne słabości. Tak do teraz podążając w realizacji planów treningowych. Celem nr 1 było ukończenie 10 km na Białystok Biega 2013 (22.IX). Skończyło się na XXXI Maratonie w Toruniu (27.X), skończyło, jeśli chodzi o miesiąc październik.
Ale o tym co dalej, napiszę wkrótce :)
Pierwsza jaskółka: Białystok Biega 2013 |
*Kolejność przedstawianych na blogu wpisów może być przypadkowa, z powrotami do przeszłości i wybiegami w przyszłość, czasami nieznane są bowiem teraźniejsze ścieżki losu biegacza :-)